Jak działa instalacja? – wywiad z Patrycją Matejek i Mateuszem Dyrdą
Pracując nad instalacją „Do You Feel Connected?” potrzebowaliśmy wsparcia osób uzupełniających nasze badawczo-artystyczne kompetencje. Do współpracy zaprosiliśmy Patrycję Matejek i Mateusza Dyrdę – programistów ze Stowarzyszenia Robotyków SKALP (organizacja pozarządowa zrzeszająca ludzi interesujących się automatyką oraz robotyką).
Poniżej rozmowa o tym, jak działa instalacja, o danych z Twittera, które platforma zgodziła się nam udostępnić oraz momentach krytycznych.
Olga Jankowska: W jaki sposób pracowaliście nad tą instalacją?
Patrycja Matejek: Mamy doświadczenie w projektach, które są bardzo dynamiczne i gdzie cel nie zawsze jest jasno określony. Tak też było w tym przypadku. Nie wiedzieliśmy, jaki kształt instalacja przyjmie na końcu. Na co dzień pracuję z osobami „technicznymi”, które muszą mieć jasno określony cel. Tu było inaczej.
Olga Jankowska: Mówimy o pracy zespołowej. Jaki był podział ról w waszym zespole?
Patrycja Matejek: Od razu podzieliśmy się zadaniami. Wspólnie spędziliśmy z Mateuszem wiele godzin nad opracowaniem samych algorytmów, animacji świetlnych, które mieliśmy wykonać na tubach. Razem pracowaliśmy też nad koncepcją. Jeśli chodzi o wykonanie, Mateusz był odpowiedzialny za część hardware’ową, ja przejęłam całą część software’ową, czyli oprogramowanie połączenia z Twitterem i wyświetlania animacji na tubach.
Mateusz Dyrda: To jest trochę jak granie w siatkę w kółku. Ktoś rzuca do ciebie pomysł, a ja po wykonaniu swojego zadania, przerzucam go dalej, np. do Patrycji, która go weryfikuje. Później wraca do mnie, ja coś zmieniam i odrzucam dalej. Nikt nie jest w stanie, zwłaszcza teraz, w obszarze IT znać wszystkich technologii, ale to absolutnie nie ma znaczenia. Jeżeli masz dostęp do internetu, otwartą głowę i umiejętności uczenia się nowych rzeczy – jesteś w stanie zrobić tak naprawdę wszystko.
Patrycja Matejek: Dlatego my nigdy nie mówimy, że czegoś nie da się zrobić. Po pierwsze sprawdzamy, czy jesteśmy w stanie znaleźć technologię albo inne rozwiązanie. Nawet, jeśli jest tylko zbliżone do tego, czego druga strona oczekuje.
Olga Jankowska: Jak w ogóle działa ta instalacja?
Patrycja Matejek: Instalacja składa się z 19 tub. Każda z tuba przyporządkowana jest innemu hasztagowi. Dodatkowo, we wszystkich tubach umieszczonych jest łącznie 1500 ledów. Ledy są potrzebne, bo ta instalacja jest instalacją real-time, w trybie ciągłym wyświetlana jest na niej animacja, to znaczy zmiana światła. W praktyce działa to tak, że cały czas „nasłuchujemy” tego, co dzieje się na Twitterze. Mamy określone dziewiętnaście hasztagów i czekamy, aż dany hasztag zostanie opublikowany przez użytkownika.
W momencie, gdy określony wpada na Twittera – dostajemy w swoim oprogramowaniu informację, że się pojawił. Następnie analizujemy tweeta i sprawdzamy, gdzie wystąpił. W instalacji uwzględniamy tylko tweety, w których ktoś użył konkretnego hashtagu – nie liczymy np. retweetów czy linków do postów zawierających dane słowo. Następnie, na określonej tubie, zostaje uruchomiona animacja. Jest to efekt rozbłysku, który informuje osoby widzące instalację o tym, że właśnie taki hasztag pojawił się na Twitterze.
Mateusz Dyrda: Patrycja mówiła o tym, że nasłuchujemy Twittera. Możemy to robić, ponieważ cała instalacja podzielona jest na 2 osobne komputery. To proste, podłączone do internetu komputery, które znajdują się po bokach instalacji. Są na stałe połączone z API Twittera. API[1], czy metody, która pozwala nam na zautomatyzowanie pewnych rzeczy w internecie.
Jest to całkowicie zautomatyzowany proces. Komputer generuje sygnał, aby na tubach powstała animacja. Pojawia się ona na tych wspomnianych 1500 ledach, co oznacza, że Patrycja musiała napisać program, który wybiera kolor każdego z tych elementów. Dzięki dowolnemu sterowaniu kolorem instalacji, możemy wyświetlić na niej w zasadzie każdą animację.
Olga Jankowska: Jak zbierane są dane i jak wygląda ten proces?
Mateusz
Dyrda: Wszystko zaczyna się od Twittera,
który zbiera dane. My korzystamy z tego, że on nam je udostępnia. Twitter
dzieli się informacjami. Co jest super!
Patrycja Matejek: Facebook jest dużo bardziej zamknięty, Instagram też. Informacje, którymi dzieli się z nami Twitter nie są ogólnodostępne. Najpierw trzeba się z Twitterem skontaktować, opowiedzieć o tym, do jakich celów będziemy używać danych, jakie konkretnie informacje chcemy wyciągać z tych postów. W każdym momencie, w którym nasza apka jest otwarta, Twitter ma możliwość wysłania nam informacji o tym, że hasztag właśnie się pojawił. Dostajemy informację, co to był za post i gdzie się pojawił. Dostajemy również treść całego postu z Twittera. Dlatego możemy zweryfikować i zbadać czy dane słowo pojawiło się w treści tweeta, czy zostało użyte jako hasztag. Jak dostajemy taką informację, to w programie zaczyna się proces wyświetlania animacji, czyli tej konkretnej części sterowania ledów.
Olga Jankowska: Czego będziemy mogli się dowiedzieć z tej instalacji, analizując te poszczególne dane?
Mateusz Dyrda: Będziemy mogli sprawdzić to, jak często w trakcie działania tej aplikacji, jak często ludzie używali konkretnych hasztagów.
Patrycja Matejek: No przede wszystkim my też w tej instalacji nie zapisujemy całych postów, które wpadają z Twittera. Nie chcieliśmy też przechowywać tych danych i w momencie, w którym aplikowaliśmy do Twittera o udostępnienie danych, jasno mówiliśmy o tym, że będziemy wykorzystywać tylko ilościowe dane tych hasztagów, czyli jakie hasztagi się pojawiły, o jakich godzinach, czy występowały wspólnie czy osobno.
Olga Jankowska: A co było największym wyzwaniem?
Patrycja Matejek: W samym oprogramowaniu mieliśmy trochę problemów, chociażby w kwestii przechodzenia koloru na tubach (rozbłysków światła), abybyło ono przyjemne dla oka. Mieliśmy trochę problemów z tym, że pojawiały się za duże przeskoki w zapalaniu ledów. Bardzo dużo czasu spędziłam na opracowywaniu samego algorytmu dotyczącym tego, jak ta animacja ma być faktycznie napisana w programie.
Mateusz Dyrda: Od strony hardware’owej wiedzieliśmy od początku, że zbudować coś, co działa to jedno, ale zbudować coś, co będzie można wysłać na drugi koniec świata to zupełnie inne wyzwanie. Do transportu instalacja była rozłożona na kilkadziesiąt elementów, które przeleciały w inną część świata. W Korei, na miejscu, trzeba było np. zlutować niektóre elementy ze względu na uszkodzenia dokonane w transporcie, ale mimo wszystko były one niewielkie.
Olga Jankowska: Czy był moment krytyczny podczas pracy?
Patrycja Matejek: Krytyczny moment pojawił się na trzy-cztery dni przed samym wysłaniem instalacji do Korei. W zasadzie już spora część instalacji była spakowana, a ja jeszcze siedziałam nad softem, bo z jakiegoś powodu okazało się, że jak testowaliśmy ostateczną animację, to coś się nie zgadzało z czasami animacji. Okazało się, że gdzieś mam błąd w algorytmie i muszę to naprawić. To był ten moment.
Pamiętam, że siedziałam u nas w warsztacie, było bardzo późno w nocy, byłam strasznie zmęczona, ale wiedziałam, że gdzieś jest błąd i postanowiłam się za to zabrać. Wymyślałam, jak to zrobić w zasadzie od nowa. Największym problemem w takich momentach jest to, żeby wyczyścić sobie głowę ze wszystkich pomysłów, które się robiło do tej pory i spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Wziąć czystą kartkę i zaprojektować od nowa.Zaczęłam przepisywać oprogramowanie, ale ciągle coś się psuło. W trakcie opisywania napisałam nowy soft. Byłam strasznie poirytowana, ale to mi nie dawało spokoju.
Pojechałam do domu, miałam wziąć kąpiel, ale pomyślałam, że jeszcze zajrzę do komputera. I jak tylko otworzyłam drugi komputer, to od razu zobaczyłam błąd. Po prostu gdzieś przy przerabianiu oprogramowania zmieniłam kolejność linijki w kodzie i dwie rzeczy wykonywały się w innej kolejności. Wszystko przestało działać. Jedna zamiana linii w spowodowała, że mogliśmy wszystko pakować i wysyłać. To był dla mnie ten krytyczny moment.
Olga Jankowska: Jak myślicie, jaka jest przyszłość tego, co robicie?
Patrycja Matejek: To nie jest łatwe pytanie. My zazwyczaj żyjemy obecnymi projektami. To, czym się zajmujemy na co dzień, to nie tylko nasza praca, to jest nasza pasja, która pochłania większość naszego życia. Także tego wspólnego, bo wspólnie działamy, projektujemy różne rzeczy. Chcemy, aby ta społeczność pasjonatów elektroniki, robotyki czy różnych technologicznych rozwiązań się kształtowała. Tak, abyśmy po prostu budowali obok siebie środowisko ludzi, z którymi chcemy pracować.
Mateusz Dyrda: Zapraszamy do jednego stołu artystów, inżynierów, studentów i osoby, które zajmują się zawodowo technologią, hobbystycznie i tych, którzy nie zajmują się zawodowo technologią. Organizacje takie jak nasza będą koncentrowały w sobie kompetencje przyszłości. To już się dzieje, nie mam wątpliwości.
Olga Jankowska: To co powiedziałeś nawiązuje do tego, od czego rozpoczęliśmy rozmowę – pracy zespołowej. Czy to przyszłość obszaru, w którym pracujecie?
Mateusz Dyrda: Jeżeli chodzi o przyszłość takich obszarów, to mamy duży dysonans poznawczy. Z jednej strony jesteśmy atakowani takimi koncepcjami jak podróż na Marsa, samochody autonomiczne, AI. Z drugiej strony te osoby, które zajmują się technologią, wiedzą, że to nie jest takie proste.
Zaczęliśmy ślepo wierzyć w technologie, które powstały na przełomie tej dekady. Powstały firmy, które po prostu opowiadały bajki, bez pokrycia, w które zaczęliśmy wierzyć. Tak naprawdę ta technologia jest szalenie skomplikowana, szalenie trudna. Jak słyszymy, że będziemy jeździć taksówkami autonomicznymi to się cieszymy, bo fajnie, widzimy, że postęp technologiczny idzie do przodu. A to wcale nie jest takie proste. Myślę, że ludzie w pewnym momencie poczują się oszukani przez technologię, ponieważ to, co miało rozwiązywać główne problemy w ich życiu, dostarczy jednak tylko prostych zabaw.
Olga Jankowska: Jakie realne problemy technologia może rozwiązać?
Mateusz Dyrda: Prawdziwy problem polega na tym, że rozwiązując jeden problem, pojawia się następny. Np. problem automatyzacji pracy. Pytanie, co się stanie z tymi ludźmi, którzy wykonywali te powtarzalne czynności?
Jako osoby zajmujące się robotyzacją mamy na sobie dużą odpowiedzialność. Widzimy też problemy natury moralnej. Jeżeli z pierwszych stron gazet spadają informacje o cudownych nowinkach technologicznych – wiele się nad nimi nie zastanawiamy. Pracując z technologią na co dzień – zaczynamy się zastanawiać np. jaki jest cel takiej automatyzacji/ robotyzacji? Ciągły rozwój przy ograniczonych zasobach nie jest możliwy, choć jest np. koncept, który nazywa się „ciemną fabryką”. Czyli miejscem, w którym nie trzeba zapalać światła, bo pracują w nim same maszyny. To urzeczywistnienie industrialnego snu, że maszyny będą produkować za nas rzeczy. Tylko pytanie, po co je produkować? Myślę, że każda osoba, która się zajmuje technologiami, to widzi.
Olga Jankowska: Czy technologia nas ocali?
Patrycja Matejek: Moim zdaniem nie istnieje jednoznaczna odpowiedź. To bardzo mocno zależy od tego, jak my się przygotujemy do zmian technologicznych. Już teraz powinniśmy myśleć nad tym, jak technologia może pomóc w rozwiązywaniu problemów przyszłości. Jak zmieniać się będzie świat razem z rozwojem naszych osiągnięć. I przede wszystkim, czy jesteśmy gotowi na te zmiany.
Mateusz Dyrda: Ja postrzegam technologię jako narzędzie. Może pytanie powinno brzmieć: czy ocalimy się przy pomocy technologii? Pytanie jest o to, czy my jako ludzie jesteśmy w stanie się zmienić na tyle, żeby siebie samego ocalić z wykorzystaniem technologii? Mimo tego, że jesteśmy teraz zakochani w technologii, bo nie mam wątpliwości, że XXI wiek jest zakochany w technologii, to powinniśmy dbać o to, by kształcić techników-humanistów, którzy rozumieją swoją relację z innymi ludźmi, ze środowiskiem, z otaczającym światem. Bo im bardziej są niebezpieczna nasze zabawki, tym więcej szkód możemy zrobić.
Olga Jankowska: Czyli to dobrze, że zaczynamy dyskusję od wartości?
Mateusz Dyrda: Zdecydowanie. Bo mimo tego, że osoby zajmujące się technologią często to odrzucają. Często mówią, że jest niepotrzebne gadanie, że trzeba się skoncentrować na działaniu. Ale, jeśli nie będziemy wiedzieć, w którą stronę działamy, to będziemy się kręcić w kółko. Musimy wyjść od wartości, od tego co jest naszym celem, co chcemy osiągnąć. Co to znaczy być człowiekiem i dopiero wtedy zaaplikować technologię, aby ten cel realizować…
Patrycja Matejek: Ja się w pełni zgadzam tutaj z Mateuszem, bo uważam, że się za bardzo skupiamy tak naprawdę na samej technologii w sobie. I skupiamy się na tym, że technologia się rozwija. I po prostu wszystko, co tylko pojawi się w tej technologii, chcemy aplikować do życia codziennego. Myślę, że powinniśmy wyjść od zadania sobie pytania, co jest naszym celem, jako ludzi. Po co chcemy aplikować tę technologię? Powinniśmy się zastanawiać nad tym, jakie są nasze wartości jako ludzi. I w jaki sposób ta technologia może nam pomagać je zrealizować.
Olga Jankowska: Gdybyście mieli z tych dziewiętnastu wartości wybrać jedną, którą wartość byście wybrali?
Mateusz Dyrda: Współpracę, ponieważ jedna osoba nie jest w stanie sprostać wyzwaniom tego świata. Wierzę, że współpraca zarówno na poziomie personalnym, jak i pozajednostkowym, międzynarodowym jest w stanie nas ocalić, zwłaszcza przy takiej skali problemów jak zmiany klimatyczne. To wymaga współpracy na poziomie makro, który jeszcze nie miał miejsca w historii. gdzie państwo musi współpracować, rezygnując ze swoich partykularnych celów, np. po to, aby uratować planetę.
Olga Jankowska: Patrycja?
Myślę, że rozwój. Ale w takim bardzo szerokim spectrum, od tego samodoskonalenia, o którym mówiłam, przez rozwój emocjonalny, aż do współpracy między osobami technicznymi, a artystami i przede wszystkim rozwój w komunikacji.
[1] Najszerzej mówiąc, API to po polsku Interfejs programowania aplikacji czyli zbiór jasno określonych reguł, w jaki sposób jeden program może komunikować się z drugim programem. W naszym wypadku sa to informacje jakie zapytania i pod jaki adres w jakiej formie musimy wysyłać do Twittera żeby nam odpowiadał z informacjami o tym jakie Tweety się pojawiły.
Instalacja ” Do You Feel Connected?” infuture.institute reprezentuje Polskę na koreańskim Gwangju Design Biennale w Pawilonie Międzynarodowym. Wystawa trwa od 1.09 – 31.10.2021″
Kurator: infuture.institute (Natalia Hatalska, Olga Jankowska, Zuzanna Bonecka, Marek Gawdzik, Aleksandra Kulińska, Aleksandra Trapp)
Artystka: Marta Flisykowska
Koordynacja: Olga Jankowska
Wsparcie technologiczne: Stowarzyszenie Robotyków SKALP (Mateusz Dyrda, Patrycja Matejek, Mateusz Witka-Jeżewski, Rafał Rzeczkowski
Organizator: Instytut Adama Mickiewicza
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu
[1] Najszerzej mówiąc, API to po polsku Interfejs programowania aplikacji czyli zbiór jasno określonych reguł, w jaki sposób jeden program może komunikować się z drugim programem. W naszym wypadku sa to informacje jakie zapytania i pod jaki adres w jakiej formie musimy wysyłać do Twittera żeby nam odpowiadał z informacjami o tym jakie Tweety się pojawiły.